niejszym i najbardziej potrzebującym. Żałuję, że nie jestem senatorem: zaraz postawiłbym wniosek nagły, aby ustalić liczbę potomstwa każdego z pp. interpelantów, oraz zażądać od nich wylegitymowania się z przyczyn, w razie gdyby ta liczba okazała się rażąco szczupła w stosunku do nieograniczonych dążeń rozrodczych matki-natury.
Na moją odpowiedź, zamieszczoną w Wiadomościach Literackich oraz w nr. I. K. C. z dnia 2 listopada, replikował znów p. senator Thullie. Ponieważ uważam sprawę za bardzo doniosłą, a usunięcie wszelkich nieporozumień za pożądane, pozwalam sobie wyjaśnić jeszcze raz p. senatorowi co następuje:
Prof. Thullie pisze, że »ponieważ inicjatorem poradni jest p. Boy-Żeleński, który, jak wiadomo, walczy o niekaralność metod przerywania, nie można się obronić wrażeniu, że poradnia ta będzie udzielać rady w myśl zasad p. Boy-Żeleńskiego, tak co do sztucznego zapobiegania, jak i przerywania odpowiednich stanów kobiecych«.
Ubolewać muszę, że p. senator Thullie opiera swą interpelację na »wrażeniach«, podczas gdy bardzo łatwo byłoby w tym celu poinformować się o istotnym stanie rzeczy. Odsyłam w tym celu p. senatora do nowej, umyślnie dla niego napisanej mojej broszury: »Jak skończyć z piekłem kobiet? Rzecz o świadomem macierzyństwie«. Tutaj, nie chcąc na-