Dotąd, stanowisko lekarzy w kwestji zapobiegania ciąży było — zwłaszcza w stosunku do klas ubogich, najbardziej tego potrzebujących, — przeważnie negatywne. Wynikało to z sugestji wielu fałszywych pojęć, które zaledwie teraz — w ogniu dyskusji — zaczynają się przejaśniać; ale — powiedzmy wręcz — wynikało to również z ich niedostatecznej wiedzy w tej dziedzinie. Studja lekarskie na naszych uniwersytetach nie zajmowały się zupełnie środkami zapobiegawczemi; przemilczały wstydliwie i godnie ten dział higjeny, mimo że lada student wylicza przy egzaminie szereg okoliczności, — bodaj czysto lekarskich, — w których ciąża jest niebezpieczna i niepożądana. Faktem jest, że pod niechęcią lekarzy do udzielania porady w tej mierze, krył się często zupełny brak doświadczenia i maskowana powagą bezradność.
Doc. Lorentowicz stwierdza ten brak przygotowania i stara się go wyrównać szczegółowym wykładem o środkach zapobiegawczych. (Dobre i to, choć nie zastąpi kursu praktycznego). Zarazem, dr. Lorentowicz stawia zasadę, że, wobec naporu zagadnień życiowych, — nędzy, bezrobocia, degeneracji rasy, rosnącej plagi poronień, — a także wobec doniosłych przemian obyczajowych w dziedzinie seksualnej, zachodzi dla lekarzy konieczność »poddania rewizji dotychczasowych poglądów na środki zapobiegawcze«.
Nie może się utrzymać — mówi dalej — negatywne stanowisko lekarza, oparte na fałszywych pojęciach o »godności stanu«. W każdym wypadku
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.