Ta strona została uwierzytelniona.
do dyspozycji »swojej prasy« rozpustny projekt, zbierać podpisy do głębi oburzonego społeczeństwa, któremu chcą narzucić tę obrazę moralności.
Jak to oburzenie społeczeństwa w rzeczywistości wygląda, przytoczę na autentycznym przykładzie wydarzenia, którego świadkiem byłem przed jakimś czasem. Odwiedziłem znajomych na wsi: wieczorem przychodzi na obowiązkowego bridża ksiądz proboszcz: w trakcie rozmowy oświadcza, że miał cały dzień mnóstwo roboty z uświadamianiem swych owieczek o »heretyckim projekcie nowej ustawy małżeńskiej«; z zadowoleniem stwierdza, że argument, iż w myśl projektowanej ustawy »żony będzie można dowolną ilość razy zmieniać«, spowodował wszystkie kobiety do masowego składania podpisów na proteście. Dalej zwraca się czcigodny ksiądz do gospodarzy domu z prośbą, aby również protest ten podpisali i spowodowali służbę dworską do podpisania. Pani domu, gorliwa sodaliska, z wielkim rozmachem i oburzeniem, objawiającem się nieczytelnością podpisu, sygnuje protest i co rychlej mknie do kuchni zbierać głosy maluczkich. Po chwili wraca z tryumfem. »Wszyscy podpisali, — powiada, — a ci, co nie umieją pisać, położyli krzyżyki«. »Oświadczyłam im, — mówi ta zacna matrona, — że straszliwe niebezpieczeństwo zagraża rodzinom: za podszeptem złego ducha ma być wprowadzona ustawa, w myśl której mężowie będą mogli bezkarnie porzucać żony wraz z dziećmi na ulicę bez zaopatrzenia, sobie zaś będą mogli brać inne kobiety, żony zaś będą mogły swobodnie i dowolnie zmieniać mężów, i t. d. Wkońcu oświadczyłam, że kto nie podpisze, solidaryzuje się z tem bezeceństwem i nie pozostanie chwili dłużej w służbie!« Naturalnie, że po tem końcowem fortissimo oburzenie przeciw reformie było żywiołowe. Wszak groziła utrata posady! Podpisy a częściej krzyżyki sypały się jak z rogu obfitości. »Podpisał« kucharz i lokaj, stangret, a nawet dwie dziewki kuchenne wraz z pokojową nagryzmoliły, oburzone, krzyżyki.
Jak to oburzenie społeczeństwa w rzeczywistości wygląda, przytoczę na autentycznym przykładzie wydarzenia, którego świadkiem byłem przed jakimś czasem. Odwiedziłem znajomych na wsi: wieczorem przychodzi na obowiązkowego bridża ksiądz proboszcz: w trakcie rozmowy oświadcza, że miał cały dzień mnóstwo roboty z uświadamianiem swych owieczek o »heretyckim projekcie nowej ustawy małżeńskiej«; z zadowoleniem stwierdza, że argument, iż w myśl projektowanej ustawy »żony będzie można dowolną ilość razy zmieniać«, spowodował wszystkie kobiety do masowego składania podpisów na proteście. Dalej zwraca się czcigodny ksiądz do gospodarzy domu z prośbą, aby również protest ten podpisali i spowodowali służbę dworską do podpisania. Pani domu, gorliwa sodaliska, z wielkim rozmachem i oburzeniem, objawiającem się nieczytelnością podpisu, sygnuje protest i co rychlej mknie do kuchni zbierać głosy maluczkich. Po chwili wraca z tryumfem. »Wszyscy podpisali, — powiada, — a ci, co nie umieją pisać, położyli krzyżyki«. »Oświadczyłam im, — mówi ta zacna matrona, — że straszliwe niebezpieczeństwo zagraża rodzinom: za podszeptem złego ducha ma być wprowadzona ustawa, w myśl której mężowie będą mogli bezkarnie porzucać żony wraz z dziećmi na ulicę bez zaopatrzenia, sobie zaś będą mogli brać inne kobiety, żony zaś będą mogły swobodnie i dowolnie zmieniać mężów, i t. d. Wkońcu oświadczyłam, że kto nie podpisze, solidaryzuje się z tem bezeceństwem i nie pozostanie chwili dłużej w służbie!« Naturalnie, że po tem końcowem fortissimo oburzenie przeciw reformie było żywiołowe. Wszak groziła utrata posady! Podpisy a częściej krzyżyki sypały się jak z rogu obfitości. »Podpisał« kucharz i lokaj, stangret, a nawet dwie dziewki kuchenne wraz z pokojową nagryzmoliły, oburzone, krzyżyki.