Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

brobyt, sytość, lenistwo umysłowe, nawyk obcowania z ludźmi zależnymi lub niższymi od nich, rodziły dziwaków i głuptasów; jak z drugiej strony owo życie dworskie stwarzało chmarę pasorzytów, rezydentów, obżorów, opojów. I dlatego, mimo że dwaj pisarze — polski i francuski — nie znali się wzajem, tyle powinowactw można odnaleźć w świecie — i w stylu nawet — groteskowych figur Musseta a Fredry. Marinoni z Fantasia albo baron z Nie igra się z miłością, czyż nie są w swojej zadowolonej głupocie podobni do szambelana Jowialskiego? A nasz Smakosz, — wyższy rangą od wielebnych Blasiusa i Bridaine, — czy nie dobrze czułby się wśród figur Musseta?
Jeszcze w czemś więcej objawia się ów pański stosunek autorów do swoich figur. Ludzie tej sfery co Fredro i Musset mają atawistyczne poczucie bezpieczeństwa. Szlachcic jest jeszcze udzielnym królikiem; patrzy ze swego ganku na świat niby na teatr marjonetek, może się bawić śmiesznostkami figur, które są od niego przeważnie zależne. Dla niego ksiądz proboszcz, pan sędzia czy pan starosta mają zawsze swój najmilszy uśmiech. Inaczej dla plebejusza. Ci, którzy wyszli z ludu, którzy wypili wszystkie gorycze życia, jak Moljer, jak Beaumarchais, ci dobrze wiedzą czem pachnie dostać się w ręce Tartufa czy Orgona, albo sędziego Gąski. Dla jaśnie pana dureń jest tylko zabawny, dla plebejusza dureń jest groźny Gdzie Fredro czy Musset widzą raczej ucieszne oblicze głupoty, tam Moljer czy Beaumarchais widzą jej posępne możliwości. Widzą je nawet poprzez wdzięk takich uroczych „lekkoduchów” jak moljerowski don Juan, jak Almaviva. Charakter ich satyry jest ostry, niepokojący. Szlachecki humor Fredry jak i spańska-poetycka fantazja Musseta, to produkt lu-