z przedstawień tej komedji we Lwowie. Znają wszyscy tę anegdotę: jak, na przedstawieniu Pana Jowialskiego, pośród rozbawionej i pękającej ze śmiechu publiczności, siedział starszy pan, sam jeden chmurny i osowiały; jak wkońcu wstał i wyszedł trzasnąwszy drzwiami, mówiąc: „Z czego się oni śmieją?”... I tym starszym panem był właśnie — autor komedji, sam Fredro.
Anegdota bardzo malownicza, bardzo nęcąca, nie dziw że zrobiła karjerę. Przekazywano ją z ust do ust, przeszła do historji literatury. A oto jak przedstawia się to zdarzenie w relacji syna wielkiego pisarza. Znacznie prościej. „Byłem we Lwowie — powiadał Fredro synowi — gdy grano Pana Jowialskiego. Wzięliśmy we trzech lożę na drugiem piętrze, lecz przedstawienie szło tak powoli i koślawo, aktorowie tak ról nie umieli, tak niegodziwie grali, że doznałem uczucia jakgdyby mi kto kiszki szkłem piłował, i zdawało mi się, że publiczność to uczucie podziela. Nie mogąc dłużej wytrzymać, wśród drugiego aktu wyszedłem z loży, drzwi zatrzasnąłem i uciekłem do domu“...
Tak więc, z relacji syna wynikałoby coś wręcz przeciwnego: poeta opuścił teatr podrażniony nie tem że publiczność się zbytnio bawiła, ale raczej tem że się nie bawiła; co każdy komedjopisarz łatwo zrozumie. Wyznaję, że ta wersja wydaje mi się prawdopodobniejsza. Bo cokolwiek chciałby poeta wyrazić w Panu Jowialskim, trudno w istocie pojąć, aby mógł mieć pretensje do publiczności o śmiech, który komedja ta na wszelki sposób stara się wywołać i który — kiedy jest dobrze grana — wywołać musi. Ale legenda tymczasem już obrosła mchem...
To tylko nawiasem. Zmierzam tu do czego innego. Cho-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.