znajdzie się ani słowa, któreby uprawniało do takiej interpretacji. A samo to nazwisko: „Birbancki”! Oto jak przemyślnie naciąga się i tekst i zdrowy sens, gdy chodzi o to, aby odjąć Fredrze jego bezcenny a tak źle przez niektóre temperamenty widziany dar: wesołość.
Ale za główny przedmiot owych uszlachetniających i pogłębiających operacyj obrał sobie szanowny profesor Pana Jowialskiego. Oto jak się zaczyna znany komentarz do tej komedji:
I tak dalej w tym sensie. Czegóż tam niema; jak ten komentator komedję spreparował, czegoż się w niej nie doszukał!
Skoro się Pana Jowialskiego ogląda (i wmawia to we Fredrę) w perspektywie Paskiewicza i wzięcia Warszawy, łatwo się domyśleć, w co się obraca wesołość sztuki. Śmiać się na Panu Jowialskim, toż to niemal świętokradztwo! W tych warunkach nic dziwnego, że z zapałem uchwycono się legendy o autorze, który wyszedł trzaskając drzwiami, zgorszony śmiechem publiczności. Toteż w komentarzu prof. Kucharskiego komedja ta jedynie smaga, chłoszcze, piętnuje, pluje w twarz, wlecze pod pręgierz...
Dysputowałem już z tem wszystkiem jako sprawozdawca teatralny i nie chcę się powtarzać. W poprzednim artykule p. t. Hrabia Fredro dostarczyłem paru nowych kontrargumen-