Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

do kraju, bodaj na pewną śmierć, jak to stwierdza prof. Pigoń w ostatniej swojej książce o Panu Tadeuszu? Należałoby to conajmniej połączyć, wyjaśnić. Ale nasi badacze oszczędzają sobie zwykle tego kłopotu, dłubiąc sobie nad swymi wielkimi ludźmi partjami, dzieląc ich na okresy i odcinki.
Z Fredrą nowy kłopot. Nie był w powstaniu. Jak się z tem załatwić w jego biografjach?
Najprostsze może byłoby nie zajmować się tem zbytnio. Nie ma to — mojem zdaniem — nic wspólnego z jego twórczością, ani w pierwszej fazie, która się właśnie kończyła, ani w drugiej, która miała się zacząć aż za lat kilkanaście. Nie ma nic wspólnego, — chyba że ktoś chce, jak właśnie wskazałem, naciągać daty i teksty. Rzecz ta pozostaje tedy prywatną sprawą Fredry. Możemy sobie wyobrazić, że uczucia jego musiały być bardzo mieszane. Młodsi bracia — nieżonaci — pośpieszyli do polskich szeregów; po przeciwnej stronie pozostał ten, który mu był najbliższy, wspomniany już przeze mnie — z okazji urzędów dworskich w Panu Jowialskim — Maksymiljan. Pisze o nim Ludwik Dębicki w swoich wspomnieniach: „Maxymilian Fredro należał do tych, którzy, jak generał Zajączek i generał Wincenty Krasiński, przeszli całkowicie na stronę nowego „wskrzesiciela Polski”. Pisze również o nim szwagier Aleksandra Fredry, Ludwik Jabłonowski, w swoich pamiętnikach:

Z rodzeństwa Aleksandra najstarszym był Maksymiljan, który, dzięki pięknej postawie i względom księżnej z Czartoryskich Wirtemberskiej, wyszedł na generała a po 1815 roku został flügeladjutantem cara. Car ożenił go z panną Gołowin, wielkiego rozumu i majątku, ale tak szpetną że męża znaleźć nie mogła. Po śmierci ojca pokazała