Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

łeczna nadaje ton w sądach o Fredrze, dostrzegając poezję i wdzięk w tem co innym oczom wydawało się „ckliwym obrazkiem życia salonowego”. W odczytach Tarnowskiego padają z powodu Ślubów panieńskich nazwiska Musseta i Szekspira; poetyczność komedji spotyka się z trafnem odczuciem. W Anieli widzi Tarnowski „jeden z najładniejszych i najwierniejszych typów polskiego dziewczęcia”; Gucio to taki szczęściarz, za którym „kobiety przepadają, chłopcy mu zazdroszczą”; postacie komedji są „wiernemi a pięknemi typami natury tego narodu do którego należą”.
Ton poddany przez Tarnowskiego znalazł oddźwięk. Mimo mruknięcia społecznika Chmielowskiego, że nicby nie szkodziło, gdyby Aniela „była czemś więcej jeszcze niż panną na wydaniu”, przeważa odtąd entuzjazm, który idzie, można rzec, crescendo. Od czasu głośnych odczytów warszawskich (r. 1876), przelicytowano Tarnowskiego dziesięć razy, często z dość komicznym efektem. Tarnowski, pisząc o Ślubach panieńskich, wspomniał Szekspira: miał na myśli Beatrice i Benedykta z Wiele hałasu o nic; Gostomski (1889) już widzi w naszym Guciu... szekspirowskiego „Henryka V z pierwszej części trylogji”! Bo już zaczyna się tak charakterystyczne dla naszej historji literatury podbijanie sobie bębenka, brak wszelkiej miary w kadzeniu samym sobie, charakterystycznem dla epoki gdy Polska była w świecie tak „niedokadzona”, niewolna, upokorzona, zapomniana! Już zaczynają się owe nadbudowy obywatelskie, patrjotyczne, moralne, które musiało mieć każde arcydzieło aby godnie wejść do panteonu narodowego, aby tworzyć fryz alei klęski. Od tego czasu wszystko się zmieniło; Polska jest dziś wolna, dumna, szczęśliwa; ale stary ów nałóg utrwalił się potrosze i służy do tego aby...