Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

obrzydzać nasze arcydzieła. Cały ten proceder utrudnia ogółowi szczere zbliżenie się z Fredrą: bo wskazywanie wartości gdzieindziej niż one są (por. rozdział Staropolski obyczaj) bałamuci lub drażni publiczność.
Tarnowski był jeszcze bliski fredrowskiego świata: mówi o tych ludziach jak o dobrych znajomych, lubi ich, żyje z nimi, ale nie przychodzi mu na myśl szukać w komedjach Fredry ewangelji narodu. Uczynią to inni, licytując się na entuzjazm, tak że wkońcu — jak już wspomniałem — literatura o tej uroczej komedji zmieni się w jakąś uprzykrzoną litanję do obcisłych spodni Gucia: „Guciu możny, Guciu szlachetny, Guciu narodowy, Guciu waleczny, Guciu obywatelski, Guciu mądry, Guciu wierny, Guciu kochający, Guciu polski, polski, polski”... W studjum Gostomskiego Arcydzieło komedji polskiej (które dotąd cytują z zabobonnym szacunkiem), obserwujemy ten barok. Gucio i Aniela przywodzą mu na myśl... obraz Kaulbacha Adama i Ewę... Dobry Gostomski sądzi, że mówi najwyższy komplement Anieli, stawiając ją tuż po Zosi z Pana Tadeusza, oczywiście z zachowaniem hierarchji: „Że Zosia doskonalszą kreacją w bezwzględnem porównaniu, to jest już wyłączną właściwością genjuszu Mickiewicza, z którym nie może się równać żaden inny w naszej literaturze”. Inny (bardzo niedawno) zestawia Anielę z Oleńką i Heleną z Sienkiewicza. („Myślę, że Helena i Oleńka z Trylogji, to Aniela naszego XVII w.”...). Możnaż dalej posunąć onanję krytyczną?
Tak więc, niby na dane hasło, zaczęło się podciąganie Ślubów — i ich świata — do wszelkich cnót i ideałów narodowych. Rzecz byłaby dość niewinna, gdyby znów nie była połączona z opłakanem fałszowaniem Fredry. Jak pogodzić