Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

żę) strony raczej formalnej, bez określenia ich zasadniczej postawy. Moljer rozsadza świat, w którym mu jest za ciasno i który dał mu się we znaki; Fredro, patrząc na świat z ganku swego dworu, niezbyt się interesuje mechanizmem społecznym, ma zawsze pewną wzgardę wojskowego dla zawodów cywilnych, pobłażliwy uśmiech ziemianina dla życia miejskiego. Satyra, która przesyca dzieło Moljera, małą rolę odgrywa w twórczości Fredry i dość jest tam niepewna. Pokazując Geldhaba w swojej najbardziej „moljerowskiej” komedji, Fredro smaga jego śmieszności a gotów jest wybaczyć (lub raczej przeoczyć) jego łajdactwa; dydaktyzm społeczny w Cudzoziemczyźnie dość jest sobie mizerny; a w Dożywociu, Orgon, sprzedając córkę wstrętnemu lichwiarzowi, pełni, z aprobatą Fredry, funkcje moralizatora („Świecie, ty krętoszu stary...”). Bo też królestwo Fredry jest zupełnie inne, i niema chyba komedji, któraby mniej miała wspólnego z Moljerem niż jego arcydzieła — Śluby panieńskie, Zemsta, a nawet — mimo powinowactw w głównej postaci — Dożywocie.
Dodajmy zewnętrzne warunki. Moljer, dostawszy się do Paryża, znalazł się w środowisku skupiającem całe życie literackie, naukowe, towarzyskie, dworskie, jakże bujne w owym momencie. W Polsce, rozdartej świeżo, ubezwłasnowolnionej, gdzież było to życie? Sprawy i spory literackie w dużym stylu zaczęły się aż w kilka lat później i to między Wilnem a Warszawą, podczas gdy Fredro, wróciwszy z wojaczki, osiadł wpobliżu Lwowa, będącego wówczas raczej oberżą dla szlacheckich karnawałów niż jakąkolwiek stolicą. Życie społeczne było pod ciśnieniem zaborców, problemy jego rozstrzygały się poza nami. Ale dostateczną przyczyną inności byłby sam temperament szlachecki Fredry, skłonny