my że taka Lita et Compagnie albo Dyliżans, to są błahostki zaledwie że godne pióra Fredry, że nic nie wiemy o bohaterstwie młodych ułanów czy huzarów w Lita et Compagnie, niebardzo wiemy nawet, w jakiej armji służą ci podporucznicy, stojący garnizonem w Poznaniu: wiemy tylko że robią długi i że marzą na niewidziane o bogatym ożenku (Juljusz: Brzydka? — Karol: Nie znam jej, ale mówią że ładna. — Juljusz: I bogata? — Karol: Ha, bogata... — Juljusz: I czegóż ty chcesz? — Gustaw: Naoślep zająłbym twoje miejsce...).
Grzymała-Siedlecki widzi w komedjach Fredry „nieustanne pobłyski lancowych sztychów”, rycerskiego ducha, Bogurodzicę... To wiązanie Ciotuni a nawet Dam i huzarów z Bogurodzicą wydaje mi się dość ryzykowne. Sądzę, że Fredro brał do swoich komedyj ułanów, tak jak brał birbantów, bo, zabierając się do pisania, znał głównie te dwa typy, spędziwszy pierwszą młodość w armji, a drugą w hulaszczym Lwowie. Ale ci młodzi wojskowi są jako amanci raczej konwencjonalni, bladzi. Gdyby się chcieć przekomarzać z Grzymałą, możnaby stwierdzić, że o wiele więcej animuszu okazują i daleko bardziej zwycięzcy w tych bojach sercowych są u Fredry — cywile. Gucio w Ślubach, Ludmir w Panu Jowialskim, nawet Alfred w Mężu i żonie o wiele więcej okazują kawalerskiego tupetu i odwagi miłosnej, o wiele bardziej podpadają pod owe określenia Grzymały, niż tamte umundurowane fajtłapy. I, wbrew złudzeniu, jakie w nas podtrzymuje fredrologja dla pensjonarek, młodzi wojskowi odgrywają w komedjach Fredry dość znikomą rolę. Ani jeden z młodych fredrowskich ułanów nie odznacza się w jego galerji figur, jak z drugiej strony żadne z czołowych arcydzieł Fredry nie ma za bohatera wojskowego. Później, na schyłku
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.