Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

katastrofą, albo bolesnem wydarzeniem; wówczas, była otwarciem wrót więzienia, zdobyciem pełni egzystencji, życiem!...
Przeglądając Prowincjałki Pascala (nawiasem mówiąc, lekturę zdolną rozerwać i zelektryzować najbardziej zblazowanego człowieka), natrafiłem na ustęp, cytowany z ojca Gaspara Hurtado, w którym ten uczony kazuista hiszpański orzeka formalnie, iż „syn, nie popełniając tem bynajmniej grzechu śmiertelnego, może pragnąć śmierci ojca i cieszyć się z niej, byle to było jedynie z przyczyny korzyści jaka nań spływa, a nie z osobistej nienawiści”. Musiał być zaiste straszliwy nacisk tych obyczajowych konsekwencyj twardego patrjarchatu, skoro aż religja zmuszona była z niemi paktować!
Tak sobie dumałem, patrząc na wczorajszą sztukę, w której mimo że w szczątkowej i złagodzonej formie, odzwierciedla się jeszcze ustrój „dawnych, dobrych czasów”. I, wychodząc z teatru, piałem w duchu dytyramb na cześć epoki w której żyjemy. Nie! niewolno twierdzić, że ludzkość kręci się wkółko lub idzie ku gorszemu. Być może iż sukcesje i posagi nie straciły w zupełności swego wdzięku; ale faktem jest, iż każdy człowiek może dziś sobie sam, swoją pracą, stworzyć swobodną i godną egzystencję; może kochać rodziców, nie licząc ich lat i chorób; może całować w rękę starą ciotkę, nie zerkając czy się z niej trociny sypią: są dziś inne drogi życia, niekoniecznie po trupach ciotek. Wreszcie, młode panny z „dobrych domów” a bez posagu, mogą dziś pisać na maszynie i flirtować smacznie z biurowymi kolegami, zamiast hodować kanarki, rezydować u bogatych krewnych i czekać staropanieńskiej „fluksji”. Zatem, jest lepiej, a będzie jeszcze lepiej: wszak „świat pracy” jest dopiero w zalążku.