Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyznaję, że to, co biograf Fredry przyjmuje jako rzecz naturalną, mnie wydaje się mniej naturalne. Jeżeli sobie uprzytomnimy, że nasz ex-kapitan miał w owej chwili (1824) lat trzydzieści jeden, a młoda „separatka“ lat dwadzieścia kilka, nie bardzo widzimy, co tu mieli starsi do gadania? Ta uległość — i to już po pięcioletniej męce i próbie — wydaje się conajmniej dziwna. I Fredro, z woli ojca, jedzie, jak sam opowiada, do Florencji, aby, za pośrednictwem braterstwa, starać się o nieznajomą księżniczkę rosyjską... Dawniej młodzież „w boju dziarska, — prym dawała starszym w radzie” — powiada Fredro (zdaje się bez ironji) ustami Cześnika w Zemście. I oto, mało brakowało, aby, z rady starszych, w boju dziarski kapitan (czy nawet major) Oleś Fredro ożenił się z niekochaną Rosjanką, tracąc na zawsze i unieszczęśliwiając tę, która miała mu być przez pół wieku najlepszą towarzyszką życia. Nie osłabiło to w niczem jego czci i miłości do ojca, ani też wiary w ojcowski rozum...
Wkońcu stałość zakochanej pary przemogła, starsi „dali na rozwód“, tak jak się daje na zapowiedzi, i rzecz zakończyła się po bożemu.
Ta zadziwiająca uległość Fredry wobec imperatywów konwenansu, wobec tej błazeńskiej parodji patrjarchalizmu, interesuje nas zwłaszcza o tyle, że tę samą potulność, ten sam patrjarchalizm wątpliwej próby odnajdziemy w jego utworach. Wszechentuzjastyczni komentatorzy każą nam podziwiać „męską wolę” Gustawa w Ślubach panieńskich; ależ ta męska wola ma do zwalczenia ledwie jakiś cień dziecinnych przeszkód i rozwija się tam, gdzie dwie rodziny już się porozumiały, a zwłaszcza z pewnością sprawdziły hipotekę...