Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

młodzieży w wydawnictwach Bibljoteki Narodowej, domaga się tedy przedyskutowania. Zdaniem prof. Kucharskiego, Fredro, pisząc tę komedję tuż po upadku powstania listopadowego, w epoce największego znikczemnienia i ogłupienia warstw przodujących w Galicji, chciał swoją sztuką wstrząsnąć rodaków. Jest to krwawa arystofanesowska satyra; dom Jowialskich to przekrój Polski. Chłosta serwilizmu („urzędy koronne") i bezmyślności. Sąd Tarnowskiego o „najmilszym staruszku” to przykra pomyłka. Jowialski, to marazm życiowy i zgrzybiałość ducha, życie ścieśnone do funkcji organizmu, „darmocha intelektualna” (przysłowia i bajeczki), obojętność na te setki czy tysiące dusz, których jako właściciel kilku wsi jest panem. Jowialski odpowiedzialny jest za syna idjotę, godnego „dziedzica swej lutni i swego imienia”. Dom Jowialskich, to Polska „bez serc i bez ducha, wegetująca, przeżuwająca i dobrze trawiąca”; życie pana Jowialskiego to — „życie nikczemne”!
Taki oto proces wytoczono, i tak, bez przesłuchania świadków i obrony, skazano ośmdziesięcioletniego starca, o którego istotnem życiu wiemy właściwie dość niewiele, bo widzimy go przez kilka godzin przy gościach, zabawiającego ich dowcipnemi bajeczkami i sypiącego przysłowia. Zrewidowano przytem tekst, wzięto po prokuratorsku na tortury każde słowo, przetrząśnięto zakamarki domu Jowialskich.
O jednem tylko zapomniano. Trzebaż było poczekać parę lat, aż ten czerstwy staruszek dokona wreszcie beztroskiego żywota i wówczas zrobić inwentarz jego „kancelarji”. Coby tam znaleziono? Zapewnie sporo książek i sporo papierów. Może ułożony jego ręką zbiór przysłów polskich? To jedno wystarczyłoby, aby uczynić pana Jowialskiego bardzo za-