Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/238

Ta strona została skorygowana.

Radosta, może stryjecznym dziadkiem panny Anieli Dobrójskiej... Toć to wszystko dzieje się w rodzinie.
I zrozummy to, Fredro nie był Juwenalem. Uśmiech przeważa w jego najlepszych komedjach. Kiedy później, na schyłku, zgorzkniał, wówczas i twórczość jego osłabła. Straciwszy uśmiech, stracił swoją siłę. Ostrożnie zatem z teorjami, które przekształcają zupełnie charakter pisarza.
Wykład prof. Kucharskiego powitano zrazu dość przychylnie. A oto, mojem zdaniem, powód. Pomiędzy szlachetczyzną Fredry a nowoczesną demokracją czas wykopał przepaść niezrozumienia. Otóż, ten wykład rzuca pomost między pisarzem a nowoczesnością: ale czyni to fałszując poniekąd Fredrę, każąc mu pluć na to, z czego on się tylko uśmiechał. Tylko brak w tem konsekwencji: czemuż wszystko skrupiło się na biednym Jowialskim? Czy Zemsty nie można przyrządzić równie na ponuro? Podejmuję się spreparować ją w każdej chwili, i Damy i Huzary także.
Zważmy wreszcie ostatni wzgląd: próbę sceny. Powtarzam: chyba Fredro jest ostatnim fuszerem, skoro nic z jego rzekomych intencyj nie wychodzi na scenie. Widywałem Pana Jowialskiego od dziecka jeszcze z Rapackim; poprzedni raz widziałem tę komedję w Teatrze Polskim, wybornie graną, ze Stanisławskim, Czaplińską, Leszczyńskim. Rozpytywałem starszych ludzi, pamiętających kilkadziesiąt lat naszej sceny, Rychtera, Żółkowskiego. Bo w Jowialskim grali zawsze najlepsi aktorzy. Otóż, p. Kucharski twierdzi, że zawsze ta sztuka była źle grana. Mówi, że „pierwsze jej należyte wystawienie będzie premjerą w całem tego słowa znaczeniu“. Zaiste, nigdy książkowa mądrość nie wyrzekła bar-