Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/258

Ta strona została skorygowana.

aktorka grająca Zofję wypowiada tak blado. I, zaśmiewając się na tej krotochwili, w istocie nie myśleliśmy ani przez chwilę o Elsterze i o śmierci księcia Józefa, ani o śniegach pod Moskwą, co zarzuca teatrowi Ateneum jeden z krytyków; ale czy w istocie potrzebne jest abyśmy o nich myśleli?
To rozdarcie szat naszego Grzymały jest tak charakterystyczne, że warto z niego parę zdań przytoczyć. Stwierdzając „w całej zewnętrzności jakąś poczwarność i sadystyczną karykaturę”, Siedlecki woła patetycznie:

Czem to psychologicznie wyjaśnić? Chyba jakąś podświadomą antypatją do świata fredrowskiego. Antypatją do figur z ukochanej Fredry dziedziny, antypatją do żołnierzy polskich z pod Napoleona? Za co? Chyba nie za Możajsk, Moskwę, Lipsk czy Elsterę?

Takie gromy spadają na teatr za to, że się ośmielił... pośmiać z Dam i huzarów. To nam wiele tłumaczy. Ci strażnicy świętości świata fredrowskiego — świata Dyndalskiej i Orgonowej — to są nasi patentowani grabarze Fredry...
Co do mnie, jeżeli mam pretensję, to nie o Lipsk i Moskwę, ale o co innego. Damy i huzary są arcydziełem scenicznego dialogu; otóż, punktowanie tego iskrzącego się dowcipem dialogu zatarło się miejscami w wesołym rozgardjaszu. Druga pretensja, to te nosy... Przyprawianie sobie nosów należy niewątpliwie do najdawniejszych i najpopularniejszych sposobów komicznych teatru. Możnaby snuć z tego powodu paskalowskie refleksje na temat nędzy człowieka i marności jego zabaw. Ale, ostatecznie, skoro ludzie nic lepszego nie wymyślili, niechże będą i nosy; chodzi tylko o to, że nadużycie rozmiarów nosa upośledza dykcję, zaciera wiele powiedzeń, które są dość dowcipne aby się obejść i bez