cześnika a dawniejszego Papkina — Leszczyńskiego; ale w całości rola wypadła doskonale.
Dowcipną i miłą podstoliną była p. Ćwiklińska. Podstolinę grywano rozmaicie; czasem jako komische Alte, czasem jako dworską damę całą wyfiokowaną i wysznurowaną. Pani Ćwiklińska dała podstolinę w negliżu, taką jak mogła być w tem odludnem zamczysku.
Pierwszy raz rejenta grał p. Węgrzyn. Leciutko wystylizowany na starego Chińczyka, załzawiony i obleśny, w całości był bardzo wyrazisty, może nawet przerysowany.
Dyndalski Solskiego — nie ująć, nie dodać. Skończony. Sfilmować, spatefonować i przechować.
Tyle co do aktorów. O reżyserji można powiedzieć, że nie zdołała zepsuć Zemsty, mimo że dołożyła nieco starań w tej mierze. Osobliwa jest pasja, z jaką nasi reżyserowie zawzięli się szczególnie na to, aby psuć ekspozycję Zemsty, mimo że właśnie ta ekspozycja jest arcydziełem. W pamiętnem przedstawieniu przed ośmiu czy dziewięciu laty, Osterwa poprzedził śniadanie cześnika Mszą świętą, wskutek czego obiegał między aktorami koncept, że przy najbliższem wznowieniu Ślubów panieńskich, Jan, czekający z początkiem sztuki na Gucia, będzie śpiewał Kiedy ranne wstają zorze. Wczoraj reżyser posunął się aż do przestawienia porządku scen i rozpoczął od duetu Wacława z Klarą! Scena ta, przesunięta na początek, — a nie przeznaczona przez autora na ekspozycję — nie tłumaczy się w tem miejscu, jest nijaka; że zaś po niej musi nastąpić dłuższa przerwa przy zaciemnionej sali, zdołano znudzić i uśpić publiczność, zanim sama rzecz się rozpoczęła.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/264
Ta strona została skorygowana.