Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

by wszystkie późniejsze Rewolwery i Lity et Comp. pojawiały się kolejno na scenie!
Wyraziłem przypuszczenie, że Fredro uwikłał się może w niebacznie rzucone słowo. Istotnie, skoro raz się rozeszło, że nic nie wystawi, trzebaby nie wiem już jakiego arcydzieła, aby się godziło złamać zaklęcie. To jest dla artysty paraliżujące. Wreszcie, żyłka pisarska przemogła; powstał uroczy pamiętnik Trzy po trzy; potem, „do dawnego wróciwszy nałogu“, zaczął Fredro pisać komedje, ale ich nie wystawiał i nie ogłaszał. Rzecz prosta, rozeszła się wprędce wiadomość, że Fredro pisze. Zaczęły się apostrofy, westchnienia, deputacje. Daj się przebłagać, przebacz, wystaw, pokaż, użycz. Ale Fredro był nieubłagany. „Po mojej śmierci“ — odpowiadał krzepki staruch, który ani myślał umierać. Wkońcu doszło do paradoksalnej sytuacji, że przez cześć dla człowieka życzono mu najdłuższego życia, ale przez miłość literatury, patrzano i liczono: kiedyż wreszcie te uwięzione skarby staną się dostępne! Sytuacja bardzo ryzykowna. Oczekiwanie robiło się wkońcu denerwujące: co zawiera sławna teka Fredry?
I w tem była tragikomedja sytuacji, że teka zawierała dość niewiele. Jako ciężar gatunkowy zwłaszcza, puścizna komedjowa z czterdziestu lat „karnych“ była dość lekka. I Fredro musiał to czuć. Odpowiadając: „po mojej śmierci“, wiedział, że to oczekiwanie, które sam przez parę dziesiątków lat mimowoli podtrzymywał, obróci się w rozczarowanie. Ta cała przygoda ma coś z historji testamentowej z jakiejś Ostatniej woli: świadomość starca, który trzyma w napięciu rodzinę, a który oddawna zmienił walory na rentę dożywotnią. I musiał zapewne Fredro czuć niesmak z tak zaplątanej sytuacji, której nie mógł już przeciąć. Kto wie,