Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

niesieniu do Fredry, nieuporządkowany, będzie przedmiotem dalszych rozważań.

III. KAMIENNA OSOBA.

Nietyle o samym Fredrze mam w tych obrachunkach mówić; do tego daje mi (zbyt rzadko, coprawda) miłą sposobność mój urząd sprawozdawcy teatralnego; tutaj, chodzi mi raczej o stosunek opinij literackich i krytycznych do Fredry, o różne fazy pośmiertnego żywota wielkiego pisarza. Wykazałem już, jak sądzę, iż rzecz jest bardziej złożona niżby się zdawało. Od pręgierza (bezmała) do apoteozy; od pisarza „niepolskiego“ do hiperpolskiego; od trefnisia salonów do sensata i statysty; od niedość moralnego do moralizatora i niemal kaznodziei; — ewolucja ta domaga się scałkowania. A o ile Chmielowski pisał dobrodusznie, że, „co do śmieszności osób i sytuacyj przez niego odmalowanych nie może być nigdy pomyłki najmniejszej“, — dzisiejsi komentatorowie starają się, z wielkim nakładem erudycji i pracy, dowieść nam, że cały stuletni stosunek publiczności, krytyki i teatru do najpopularniejszych sztuk tego tak przejrzystego, zdawałoby się, pisarza był jedną wielką pomyłką!
Czy ci, co te pomyłki prostują, nie popełniają innych, cięższych może, spróbujemy tu rozważyć.
(Nawiasem wspomnę tutaj o pewnym dość zabawnym dokumencie fluktuacyj w kulcie Fredry. Mało kto pamięta, że teatr krakowski był zrazu, tuż po wzniesieniu nowego gmachu, oficjalnie ofiarowany Fredrze jako ojcu komedji polsiej; był Teatrem im. Fredry, na znak czego ustawiono