Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

szewski — już wówczas podeszły wiekiem, temsamem skłonny może do czarnowidztwa, — komentował tę komedję znowuż odmiennie. „Jest to — pisał — coś większego niż komedja zwykła; jest to do tragiczności niemal posunięty dramat, któryby historycznym nazwać można, z odwagą genjuszu pojęty... upadek rodziny, rozprzęgającego się społeczeństwa wizerunek, z boleściwą ironią przedstawiony”...
Dramat, tragedja, dramat historyczny, boleściwy... Mąż i żona! Gwałtu, co się dzieje! Niema rady, trzeba mi odczytać na nowo tę komedję, którą tak lubię i którą — zdawało mi się — znałem tak dobrze.
Mam ten nawyk, że zawsze staram się wyobrazić sobie fizjognomję twórcy w chwili gdy pisał dany utwór. Począwszy od wieku autora. Uważam to za bardzo pożyteczny nałóg. Historycy literatury, mający skłonność do abstrakcyjnego widzenia, nawet wówczas gdy są zbrojni w daty, zapominają najczęściej o wieku, a przynajmniej nie widzą go plastycznie. Świadomość ta zawadzałaby im może gdy przystępują na klęczkach do młokosa, z którym nie chcieliby zapewne ani gadać, gdyby go spotkali żywym. Otóż, autor Męża i żony był potrosze w tem położeniu: komedja jego, wystawiona w r. 1822, powstała gdzieś w r. 1820 lub 1821; wyszła spod pióra człowieka może dwudziestokilkoletniego, w każdym razie mniej niż trzydziestoletniego. Ów Fredro, który ją pisał, bliski był datą lekkomyślnych czasów, kiedyto, wedle wyrażenia znajomej mu lwowskiej matrony, Fredry chodziły na głowach, kiedy (mówiła dalej owa dobra pani) „trzeba się było chować przed nimi, bo i z ołtarza byliby zdjęli, a do tego jeszcze i takie wiersze pisali, że nawet starszym uszy od nich trzeszczały”... To była atmosfera sławnych