Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/62

Ta strona została skorygowana.
WACŁAW. Alfredzie, nie chcę wspominać urazy,

Którąm za ufność odebrał od ciebie;
Wiem twą odpowiedź w podobnej potrzebie;
Ale znając cię dobrze, znanym będąc tobie,
Wszystko w chlubniejszym chcę skończyć sposobie,
Nadto pewny, że wiedząc, ile honor cenię,
Nie podlącej bojaźni dasz temu znaczenie.
Elwira sama błąd mi swój wyznała,
Nad moją zemstę droższa mi jej chwała,
Żalom jej wierzę, młodości przebaczam,
Tak ją szanuję, sobie nie uwłaczam.

ALFRED. Przeciw obojgu występny zbyt wiele,
Już się i przebaczenia błagać nie ośmielę;
Lecz chociaż nas w tej chwili konieczność rozdziela,
Znajdziecie we mnie nadal zawsze przyjaciela.

(odchodzi).

ELWIRA (chcąc przyklęknąć). Przebacz, Wacławie!

WACŁAW (nie dopuszczając). I ty mnie wzajemnie!
Ufnością twoją znajdziesz ufność we mnie,
A błędy nasze, zostając przestrogą,

Spokojność z czasem przywrócić nam mogą.

Tak zawsze grywano Męża i żonę; ta scena powtarza się niezmiennie w czterech wydaniach Fredry, dokonanych za życia poety. Natomiast w pierwszem wydaniu pośmiertnem (Warszawa 1880, w 13 tomach) cała ta scena znika, pojawia się natomiast w jej miejsce następująca:

WACŁAW, ALFRED.

WACŁAW. Elwira wszystko wyznała,

Winna, ale wina cała