Zauważmy nawiasem, że chciwość, złość i próżność oślepiły rejenta tak, że ten kauzyperda podpisał najgłupszą w świecie umowę (owe sto tysięcy), która omal go nie zrujnowała. I to jest rys znakomity!
Co do rejenta, nikt nie miał złudzeń; ale kiedy krytyka (Chmielowski) przeciwstawia mu cześnika, który jakoby „nigdy nie używa podstępu, fałszu i obłudy”, wówczas godzi się wspomnieć scenę pisania listu, artystycznie uroczą, ale inaczej nieco przedstawiającą się gdyby ją wziąć obyczajowo, lub, broń boże, moralnie. Czy trzeba przypominać tę scenę? Cześnik dyktuje tu list, niby od Klary do Wacława; czyli że, aby schwytać syna swego wroga w pułapkę, opiekun ten fałszuje list kompromitujący jego własną pupilkę, narażający, wedle ówczesnych pojęć, cześć jej w najwyższym stopniu. I mówi się, że rejent jest podstępny, a cześnik porywczy, ale idący prostą drogą! Ten cześnik radby był krętaczem, jedynie inteligencja mu nie dopisuje. Wreszcie, nie mogąc wybrnąć z listu, posyła pokojówkę, aby imieniem Klary zaprosiła Wacława. Zaczajeni ludzie chwytają młodego człowieka, poczem stawia mu się dylemat: „Lub do turmy pójdziesz na dno, — gdzie że siedzisz trudno zgadną, — albo oddasz rękę Klarze”. A zważmy, że cześnik nic nie wie o wzajemnej skłonności Wacława i Klary; jedyną jego pobudką, to owo cudowne: „rejent skona”... Abyśmy zaś nie mieli co do wartości jego postępku żadnych wątpliwości, dodaje: „A jeżeli starościanka — pójść nie zechce do ołtarza, — jest tu druga jej bratanka, — tej za ciebie pójść rozkażę... — Pleban czeka już w kaplicy”...
Ładną w istocie rolę gra ten pleban w „jedynej komedji
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/77
Ta strona została skorygowana.