Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

nie mając w głowie przynajmniej ogólnych jej zarysów“. Na tem powiedzeniu znowuż pewien uczony profesor wznosi gmach wielce ścisłych wniosków. Orzeka, iż, skoro rzecz jest dobra, a nic dobrego bez świadomej pracy powstać nie może (!), Fredro musiał „mieć przed oczami jakąś gotową, bardzo dobrze zbudowaną komedję obcą”, z której swoją naśladował, i że prawdopodobnie ta komedja kiedyś się odnajdzie, robiąc wszystkim niespodziankę. „Póki to nie nastąpi, — konkluduje nasz profesor, — wolno narazie przypuszczać, a przynajmniej się łudzić, że to jest komedja oryginalna“...
Znowuż trudno w jednem zdaniu skupić więcej fałszywych wniosków. Po pierwsze, to co sam poeta mówi o powstaniu swego utworu, może być interesujące, ale nie jest żadnym dokumentem; o tem wie każdy, kto przestawał z żywymi artystami. Powtóre, obok tworzenia świadomego, istnieje cały ważniejszy nieraz proces toczący się w podświadomości. Pan Tadeusz rozrósł się z zamierzonego małego opowiadania, prawie podobnie jak Ogniem i mieczem; Wesele zaczął Wyspiański pisać od środka, może nie mając pojęcia co z tego wyjdzie; takich przykładów możnaby dać sporo. Mechanizm twórczości bywa rozmaity, — aż do improwizacji. Więcej może dzieł powstało bez planu, niż z planem; nie mówiąc o tem, że często plan ten w czasie tworzenia najzupełniej się zmienia. Ale najszczególniejszy jest wniosek, — jakże pohopnie wysnuty i z jak nikłych przesłanek! — że utwór, który równocześnie „nauka“ uznała za jedną z najświetniejszych komedyj Fredry, będącego znów jednym z największych komedjopisarzy świata, musi być wiernem naśladowaniem jakiejś tajemniczej komedji obcej, która się tak gruntownie skryła, że jej dotąd nikt nie znalazł; a Bóg wie