Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

spir, Musset, Fredro... „Gdzie jest — pyta dalej Tarnowski — w komedji, z wyjątkiem naturalnie Szekspira i z wyjątkiem Musseta, para kochanków tak ładna jak Gustaw i Aniela? Nie u Moljera ani Beaumarchais'ego”... I znowuż o scenie dyktowania listu przez Gustawa powtarza: „Z wyjątkiem Musseta, niema nigdzie ładniejszej sceny miłosnej w komedji”...
Ta wyborna znajomość Musseta, to wymawianie jego nazwiska jednym tchem z nazwiskiem Szekspira, branie go jako najwyższej miary poetyckiego czaru, są niewątpliwie uderzające. Zrozumiałe to jest u Tarnowskiego na tle poufałego znawstwa francuskiej kultury, która wówczas cechowała jego klasę. Tarnowski, który zamłodu wiele przebywał w Paryżu, bywał niewątpliwie pilnym gościem Komedji Francuskiej; na jego młodość właśnie przypada późny ale tem wspanialszy sceniczny tryumf mussetowskich komedyj. Dodajmy, że najbliższym przyjacielem i poniekąd przewodnikiem duchowym Tarnowskiego był rówieśnik jego, Stanisław Koźmian, wówczas dyrektor teatru krakowskiego; otóż, Koźmian z wielkopańskim gestem starał się narzucić krakowskiej publiczności swego ukochanego Musseta, w którym Hoffmanowa — wówczas w kwiecie młodości i talentu — grywała dla jego osobistej przyjemności przed pustą prawie salą.
To odgadnięcie mussetyzmu komedji fredrowskiej było artystycznem wyczuciem Tarnowskiego, które przynosi mu niewątpliwie zaszczyt. I kto wie, czy nie przez Musseta znalazł Tarnowski ów ton, jakim mówi o Fredrze; czy nie przez Musseta zrozumiał, ile w tych na Podkarpaciu zrodzonych komedjach było delikatnej i świeżej poezji? Bądźcobądź, odkrycie to — bo niemal można nazwać je odkryciem — za-