Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

ktoś słusznie nazwał teatr Fredry teatrem „jaśniepańskim”, to pańskim niewątpliwie jest i teatr Musseta. Uderzają podobieństwa środowiska. Mógł, dajmy na to, — jeśli ktoś chce koniecznie, — pożyczyć Musset ze Ślubów panieńskich swego stryja i bratanka, ale z pewnością nie w szczupłych realiach fredrowskiej komedji znalazł atmosferę dworu wiejskiego, jaka jest w jego Nie trzeba się zarzekać. Wziął ją — z życia, jak Fredro swoją. To jest poprostu szlachecki dwór francuski. A jakież są podobne te dwory! Ta baronowa robiąca robótki, dobroczynna pocichu, grająca w pikietę z proboszczem, ta suta gościnność, i wiejskie potrawy i wiejskie nudy, ta złamana oś u kolaski i to radosne zagarnianie przypadkowego gościa na czwartego do wista, ta panna Cesia wreszcie, — „porządna panna”, jak mówi Tarnowski o Anieli, — czyż to wszystko nie wydawałoby się arcypolskie?
Z czego nasuwa się wniosek: swoisty ton Fredry jest w znacznej mierze nietyle rasowy ile klasowy. I tem tłumaczyłby się zadziwiający napozór fakt, że w tem samem, w czem dziś widzi się we Fredrze samą polskość, w tem krytycy współcześni Fredrze widzieli cudzoziemczyznę, kosmopolityczny polor salonów. Nie mówię o dawniejszych głosach, ale jeszcze Fr. H. Lewestam (1876) nazywa utwory Fredry (mówiąc w szczególności o Ślubach panieńskich i o Dożywociu) „nawpół tylko narodowemi, to bowiem co ich kwintesencję stanowi, jest raczej poprostu obce, niezupełnie nawet jeszcze przeszczepione na grunt tutejszy“... Porównajmy ten sąd z hiperboliczną ekstazą Günthera (1914), kiedy powiada, że „polskość bije łuną tak silną z utworów Fredry, iż wszystko co jest poza nią ginie w cieniu i w mroku“!
Dałoby się te rozbieżności wytłumaczyć realnym przy-