jest to epoka najbardziej gorączkowej twórczości. Jeszcze nie jest, jak będzie później, znużony. Myśli palą mu się w głowie i domagają się wyzwolenia. W gorączce tych prac, tych walk na wszystkie fronty, miłość jego, tak beznadziejna, staje się (takie wrażenie odnosi się z listów jego z owej pory) dlań stopniowo jakby abstrakcją. Odmawia wciąż swoje litanje miłosne, ale bardziej mechanicznie. Pisze jakgdyby powieść sam o sobie: o wiernym, niezmiennym, mimo lat, Honorjuszu... Nie brak innych postaci kobiecych w tej dobie w jego życiu. Z jedną miał dziecko, inna w męskiem przebraniu towarzyszy mu do Włoch; była i piękna hrabina Guidoboni-Visconti, i pani de la Valette... I była wreszcie — co może najbardziej zabolałoby panią Hańską — w latach 1836 —
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pani Hańska.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.