1837, kiedy listy Balzaka do niej stawały się skąpsze — korespondencja z ową Luizą, która nigdy mu nie dała się poznać i nigdy nie odsłoniła swego nazwiska, a która — głupia gęś! — pisała do Balzaka „Niech mnie pan kocha tak, jak się kocha Boga!“... Różne te legendy, i inne jeszcze, zupełnie już niedorzeczne, dochodziły do pani Hańskiej: nie mogąc n. p. zrozumieć finansowych kombinacyj Balzaka, uwierzyła, że on jest graczem! Trzeba czytać, jak on się usprawiedliwia: i w istocie trudno uwierzyć, aby, przy swojej pracy i produkcji, mógł jeszcze sobie pozwolić na tę namiętność. Ale cóż ona mogła w tej swojej Wierzchowni wiedzieć o nim, o Paryżu! Każde imię kobiece, najniewinniejsza jego przyjaźń jakimż była dla niej ciosem! Pamiętajmy wciąż o ówczesnych warunkach
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pani Hańska.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.