wówczas żadna siła nie zdoła odwieść pani Hańskiej od spełnienia przyrzeczeń. Poniesie wszystkie ofiary, byle opromienić złudzeniem szczęścia ostatnie lata pisarza. Bo sama nie ma złudzeń:
„...A mimo to, tyle jest smutku w tym naszym wspaniałym romansie! Tyle zgryzoty, tyle lęku, z mojej strony przynajmniej! Wiem dobrze, zanadto dobrze, że pan Balzac jest skazany i że nawet przy najlepszej opiece nie może żyć długo... Szczęściem dlań, on nie wie o tem i pełen jest planów na przyszłość, których ja słucham ze ściśniętem sercem, bo wiem aż nadto dobrze, że nie ma dla nas przyszłości! Jednakże myśl, że mogę być pożyteczna temu wielkiemu umysłowi i temu szlachetnemu sercu, jest także nagrodą...
„Dam mu całe szczęście na jakie zasługuje i będę szczęśliwa
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pani Hańska.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.