Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pani Hańska.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

czyniąc to. Tak często go zdradzano: ja mu zostanę wierna na przekór wszystkim i mimo wszystko; wierna ideałowi!, jaki przedstawiam dla niego; a jeżeli, jak mówią lekarze, on ma niedługo umrzeć, niechaj umrze bodaj z dłonią w mojej dłoni i z moim obrazem w sercu...“
Kiedy już kwestja małżeństwa była postanowiona, Balzac, nie mogąc znosić samotnego życia w Paryżu, spieszy do Wierzchowni. Oczywiście budzi to zgorszenie cnotliwych krewniaków, tak iż pani Hańska uważa za potrzebne w liście do brata usprawiedliwić ten pobyt. Pragnie ona spożytkować go potrosze na delikatne „wychowanie“ Balzaka, wciąż z tą myślą, aby nie być za niego upokorzona w oczach tych, którzy go tak nie kochają i nie rozumieją jak ona: