Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pani Hańska.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

jak innych, w kłopotliwem położeniu. Tak naprzykład nigdy nie mogłam uzyskać nań na tyle wpływu, aby go powstrzymać od ciągłego mówienia o biednej Marji Leszczyńskiej jako o „mojej ciotce“. Po pierwsze, nigdy nią nie była; po wtóre nikt z nas, o ile wiem, nie chwalił się tem pokrewieństwem; po trzecie od tego kiszki się skręcają starym arystokratom francuskim, z którymi stykamy się często, kiedy słyszą jak się ktoś przyznaje do tego pokrewieństwa. To mi stwarza niepotrzebnych wrogów, bo oczywiście to mnie posądzają, że się chełpię mojem „kuzynostwem“ ze starszą linją Burbonów... Nie powinieneś wszakże sobie wyobrażać, że wszystkie te mizerje uszczupliły bodaj w najmniejszej mierze moje przywiązanie do męża. Byłaby to bardzo licha miłość, gdyby tego