pięścią po głowie, wołając: „Ty ufryzowany psie!“ To był pierwszy objaw, że w Krakowie świta nowa era.
Niebawem przyszły inne oznaki. Powstało czasopismo młodych Życie; rozbito cygańskie obozy po kawarniach; zjechała z Paryża Zapolska poprzedzona legendą, zjechał wreszcie Przybyszewski. Kraków zmienił fizjognomję. Miasto ewangelicznych cnót stało się synagogą Szatana. Jeszcze przedtem zafurkały pierwsze jaskółki socjalizmu, pierwsze procesy polityczne, w których prokurator oskarżył kilku młodych „o symbolizm i dekadentyzm (autentyczne!), oraz inne prądy wywrotowe“. Kraków zaczął chodzić na głowie.
Ale, jak stwierdza Połaniecki, filozofje się zmieniają, a msza święta odprawia się ciągle. Tak i festyn dobroczynny. Kraków chodził na głowie, ale rokrocznie, z początkiem lata, Park Krakowski zaludniał się namiotami, wykwitały kosze szczęścia, tombole, wenty, namioty wróżb. Piromądrzyk umarł, ale zastąpił go brat, łudząco do niego podobny. Zdawało się, że nic nie naruszy świętej tradycji festynu. Aż wreszcie...
Było to w pierwszym rozkwicie Zielonego Balonika. Kraków trząsł się od plotek o tej gorszącej „jamie“, która skupiła w sobie elitę intelektualną i do której dostać się było trudniej niż pod Barany. I któraś z pań komitetowych wpadła na śmiałą myśl: a gdyby tych panów z Zielonego
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.