prawie żaden wybitniejszy aktor nie chciał — i nie bez racji — brać udziału w „życiu organizacyjnem“, główne stanowiska zajmowali tam wręcz nie aktorzy. A wszakże w aktorstwie zawodowość jest daleko ściślej określona, niż w literaturze; no i związek Aktorów nie zakreśla sobie tak szerokich i górnych celów jak ta Izba. Możliwości te dostatecznie już potępiają ów doktrynerski projekt. Że w takiem ciele wybieranem co trzy lata, w tej atmosferze agitacji, ambicyjek, interesów, nie może być mowy o powadze na zewnątrz, o ciągłości bezliku prac wyliczonych w projekcie Izby, to zupełnie pewne. Izba literatury miałaby wszystkie ciemne strony parlamentaryzmu, przeniesione na grunt, który najmniej się do tego nadaje.
Jeszcze jedno. Akademja, która wprzód miała za sobą wszystkich, zyskała natychmiast nieprzejednanych wrogów z chwilą, gdy rozeszła się pogłoska, że wybrani Akademicy mają otrzymać — pensje. Obecnie, w projekcie Izby wypływają... też same pensje, tylko dla owych plebiscytowych wybrańców. Otóż, jeżeli już mają być pensje, co jest racjonalniejsze: czy pensja ułatwiająca byt wybitnemu pisarzowi, dla którego jest w części nagrodą za trud całego życia, w części wynagrodzeniem za czas, który poświęca sprawom Akademji, czy też pensja dla wiecowego atlety, dla praktyka „walnych zgromadzeń“, który może być zerem jako pisarz, który
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.