Artykulik był tak przekonywujący, napisany z takim ogniem, że zrobił wielkie wrażenie. Zaczęły się polemiki, dyskusje, kwestję, która zdawała się dawno osądzona, zaczęto rozpatrywać na nowo, ale już z innego tonu. Dziś inaczej już sądzą panią Hańską, inaczej o niej piszą niż wprzódy.
Ostatecznie, powie ktoś, to jest rzecz błaha, obchodzą nas dzieła Balzaka, a nie jego amory. Zapewne; ale, skoro już się nam tak zdarzyło, że nasza rodaczka Polka odegrała taką rolę w życiu jednego z największych genjuszów świata, milej nam jest, aby ta rola była piękna, a w każdym razie, aby była sprawiedliwie sądzona.
Ale wynikła z tego rzecz inna. Zajmując się procesem pani Ewy, pan Bouteron nieustannie natykał się na Polskę. I ani się spostrzegł jak nasz kraj zaczął go żywo interesować, jak on sam stał się niemal polskim patrjotą. Zna geografję Ukrainy jak żaden z nas; wie na pamięć, ile jest wiorst z Brodów do Berdyczowa, zna genealogję rodziny Rzewuskich — bo Ewa Hańska była z domu Rzewuska — jak sam Niesiecki albo Przeździecki. Przeżywał wraz z Balzakiem wszystkie tęsknoty do owej Wierzchowni, do której pisarz wzdychał tyle lat, w której — jak powiadał — byłby chciał spędzić całe życie jako „mużyk“ u stóp swojej ukochanej. Zaintrygował pana Bouteron kraj, który wydawał kasztelanki
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.