Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

O wiele bardziej zainteresowały się memi argumentami władze podatkowe. Przy okazji płacenia podatków, dowiedziałem się, że feljeton mój jest dobrze znany w urzędzie podatkowym, że obiegał biura, że był komentowany i dyskutowany. Rozróżniając to co w nim było żartem a co było serjo, przyznawali urzędnicy podatkowi słuszność samej zasadzie kosztów produkcji, godząc się, że honorarjum autorskiego nie można utożsamiać z dochodem. Stwierdzali wszakże, że w praktyce trudno jest przeprowadzić to rozgraniczenie, wobec tego że sprawa nie jest unormowana ustawą. Nic w tem dziwnego przy naszych tak młodych ustawach, gdzie dopiero wszystko jest do zróżniczkowania, do rozważenia, do wywalczenia! „Przecież literaci mają swoje związki zawodowe — mówili mi fiskaliści — czemuż nie poruszą tej kwestji, nie opracują jej i nie wyślą deputacji do ministra skarbu, iżbyśmy dostali jakieś dyrektywy w tej mierze?“
Otóż, przypadkowo, w pogawędce z moim Bouteronem, zeszliśmy i na ten przedmiot. Streściłem mu pokrótce moje poglądy, pytając co o tem myśli. I dowiedziałem się z niemałem zdziwieniem, że to co ja poruszałem półżartem, co uważałem potrosze za „muzykę przyszłości“, nietylko jest we Francji rzeczą znaną, ale oddawna uregulowaną w praktyce. I to właśnie na zasadzie tegoż samego rozumowania, na jakiem ja się oparłem w moim feljetonie. Uznając że