na wszystko. Spadkobiercy Wyspiańskiego wystąpiliby, dajmy na to, z prawami do inscenizacji Wyzwolenia lub Wesela. W reżyserję zaczęłyby się wkradać motywy uboczne, obce celom artystycznym. Już dziś nowinkarstwo, ambicja inowacji szerzy się niepomiernie: cóż dopiero gdy zrobienie czegoś tak jak poprzednik, korzystanie z jego zdobyczy, zostałoby obłożone hańbą plagjatu i opodatkowane grzywną! Ależ wtedy myślą każdego reżysera byłoby uniknąć czegokolwiek mającego podobieństwo z tem co było a wprowadzenie nowych szczegółów któreby się starał „opatentować“. Pożytek praktyczny byłby nikły, a spaczenie myśli ogromne. Wedle tych pojęć, mówił do mnie jeden z uczestników kongresu wielce wzburzony tą dyskusją, pojawienie się nowego Moliera czy Szekspira byłoby dziś niemożliwe, bo całe życie miałby tylko wypełnione procesami o plagjaty!
Ten punkt obrad paryskiego zjazdu, mimo że nie doprowadził do wyraźnego rezultatu, był bardzo pouczający. Wskazał granice, na które się musi natknąć zbytni zapał — a jest on w nastroju epoki! — w reglamentacji spraw ducha. Uświadomił kolizje między słusznem w zasadzie prawem indywidualnem, a prawem ogólnem wyższej kategorji. Wskazał niebezpieczeństwo jakie grozi sztuce, gdy koniki polne zbyt gorliwie zechcą przeobrazić się w skrzętne mrówki. Trzeba się z tem pogodzić, że nie wszystko da się ocem-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.