Drugi przykład. Potrzebowałem którejś z głównych prac klasyka naszej krytyki, Piotra Chmielowskiego. Zaledwie w dziesiątej antykwarni dostałem ów tom, też wyczerpany od paru dziesiątków lat. W księgarniach wzruszano tylko ramionami.
Kiedy jeszcze w zeszłem stuleciu wyszedł przekład Porębowicza z Don Juana Byrona, przyjęto go ogólnym poklaskiem jako ogrom pracy i kunsztu. Wydanie rozeszło się szybko, i potem, przez trzydzieści lat, książka ta była rzadkością antykwarską, dopóki wreszcie „Bibljoteka Polska“ nie podjęła drugiego wydania. Ale Bibljoteka Polska nie była „normalną“ księgarnią, i odczuła to rychło.
I tak dalej, i tak dalej. Możnaby mnożyć takie przykłady bardzo długo. Dziesiątki, setki może ciekawych książek są „wyczerpane“. Ileż cennych dzieł przepada w ten sposób dla ogółu, bo wszak tylko specjaliści będą ich szukać, zwalczając wszystkie trudności. Giną dzieła, jakiś czas utrzymują się powtarzane na wiarę nazwiska, potem giną i nazwiska. Opowiadała mi pewna dobroczynna dama, że, kiedy niedawno, przy zakładaniu ochronki, wystąpiła z projektem, aby ją nazwać ochronką imienia Żmichowskiej, otwarto szeroko oczy: nikt w całym komitecie nie wiedział kto to taki.
Trudno winić księgarzy, że w obecnych warunkach nie troszczą się o te luki. Księgarz jest
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.