Ta strona została uwierzytelniona.
miesiącami serdecznie bawiono się w kołach literackich:
Podczas antraktu w Teatrze Narodowym podszedł do woźnego starszy jegomość i oświadczył: „Proszę pana, niech pan coś poradzi; ja siedzę w krzesłach z córką — młodziutka panienka, prawie dziecko — a przedemną siedzi jakiś jegomość, który się ze swoją damą przez cały akt zachowuje tak niemożliwie, że poprostu nie wiem co począć z dzieckiem“.
Woźny udał się we wskazanym kierunku. Po chwili wraca nieco pomieszany i mówi szeptem:
— Proszę pana, nic się nie da zrobić. To jest sam redaktor „Kurjera Warszawskiego“.
Dobranoc pani, pani Iziu.