Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

duch pani de Pompadour jest odaliską... a duch Sorbony eunuchem? Posuwamy się wolno; ziemia, lekko zmarznięta, skrzypi pod nogami. Cisza zupełna; w oddali migocą skąpe światełka miasta. Docieramy do budynku; mijamy puste i ciche białe korytarze. Nagle uświadamiam sobie, że jestem tu jedynym mężczyzną na przestrzeni kilkudziesięciu morgów, w otoczeniu paruset kobiet; robi mi się trochę nieswojo. Od czasu do czasu mijamy młodą dziewczynę, która mierzy nas z pod oka ciekawym wzrokiem. Dawniej Sewrienki nosiły surowe mundurki, ale obecnie powiał duch postępu: światowe suknie, ostrzyżone włosy. Ten sam duch nowoczesności i wewnątrz; w ostatnich latach Sewrienki miały podobno opinję nieco „bolszewizujących“. Ot, powtarzam plotki.
Prezentują mnie — a raczej przypominają — pani dyrektorce, chwila rozmowy, zwiedzanie sal, nadchodzi pora wykładu. Panienki podobno uprzedzone są, że usłyszą „des horreurs“, okropności; tak mówi mi nieoceniona Różyczka. Serce zaczyna mi bić; przed występem w wielkim amfiteatrze Sorbony nie miałem może takiej tremy. Wchodzimy do wielkiej sali. Na ścianie portret Ludwika XV; na przeciwległej ścianie był portret pani de Pompadour, ale go skromnie zakryto buazerją. Na środku olbrzymi stół; dokoła niego, nie rzędem jak w sali koncertowej, ale bezładnie, na stłoczonych krzesełkach, cisną się panienki.