na obcym gruncie znajome fizjognomje. Zabawni są zwłaszcza mówcy wychodzący na trybunę i wygłaszający swoje bezgłośne oracje; kontrast elokwencji gadułów z niemotą filmu (pokaz był bez muzyki) jest bardzo ucieszny. Kiedy wyszedł na trybunę p. Stanisław Grabski, dyrektorka mówi półgłośno: „To musi być minister, ministrowie są wszędzie podobni“.
Część trzecia: niespodzianka, szampan w salonie dyrektorki. Ona sama, kilka profesorek (w Sèvres niema nauczycielek, są tylko profesorki), kilkanaście wybranych panienek, i ja jeden... Nikt nie umie otworzyć szampana; zręczność moja jedna mi uznanie, ale czynię to za dyskrętnie: panienki wolą kiedy korek strzela. Rozmowa toczy się dość banalnie; trzymam się profesorek. Panienki skupiają się, szepcą, w końcu jedna z nich podchodzi do dyrektorki, która oznajmia mi, że panny chciałyby mi zadać nieco pytań. Zbliżam się. „Proszę pana, jaka jest organizacja szkolnictwa w Polsce?“ zapytuje. Patrzę na nią, ona na mnie, i parskamy śmiechem. Zaczynamy rozmawiać całkiem o czem innem. Właściwie nie rozmawiać; ot, paple się! czyż można rozmawiać w tych warunkach, gromadnie, jeden mężczyzna wśród tyłu kobiet? Ale czuję się tam bardzo dobrze. Cała ta mięszanina ma smak oryginalnego koktajlu. Ta uczelnia, ten szampan, ta młodość, ta niewinność, to szelmostwo; znów coś z pani de Pompadour i coś z Sorbony...
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Pijane dziecko we mgle.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.