niejszym utworze do tego motywu. I to jeszcze śmielej: w opowiadaniu Hrabina de Tende, bohaterka, zaszedłszy z kochankiem w ciążę, wyznaje to swemu mężowi! Mimo że utwór ten napisany jest dość szkicowo i mimo że pani de La Fayette ułatwiła sobie zadanie, każąc przy urodzeniu umrzeć i matce i dziecku (w istocie, nie wyobrażamy sobie, coby z niemi mogła począć w owym XVII wieku!), niemniej jednak sam pomysł, na tle „idealizmu“ współczesnych powieści, robi wrażenie śmiałości niemal brutalnej. I nie najmniej ciekawym paradoksem jest, że tej inwazji weryzmu, brutalizmu do literatury dała początek owa dyskretna, dystyngowana, cnotliwa pani de La Fayette, na której arcydziele wychowują się dziś dorastające panienki.
Nie potrzebuję dodawać, że na temat Hrabiny de Tende, żadne już pismo nie ogłosiło ankiety; zaledwie że dziś dojrzewamy do spojrzenia oko w oko tak ryzykownej sytuacji...