Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/187

Ta strona została uwierzytelniona.

nej wszelkiego ruchu stacyjce trudno było zdobyć konie. Przygotowywałem się więc do pieszej wędrówki po prostej jak strzała „karosowej“ drodze, gdy ujrzałem wóz jednego z wendzistów z miasteczka Vera Guarany, czyli tak zwaną „karosę“ (rodzaj dwukołowego wózka z specjalnemi urządzeniami hamulcowemi do zjeżdżania w dół po nader spadzistych i stromych wzgórzach parańskich). Dzięki temu spotkaniu udało mi się bez trudu i fatygi dostać się jeszcze za dnia do miasteczka. Miasteczko zmieniło się niewiele: zniknęły „budki“, czyli maleńkie naprędce sklecone domki, w których po przyjeździe przebywali emigranci, każda rodzina osobno, unikając w ten sposób tłoczenia się w wysoce niehigjenicznych, gdyż dość niechlujnie utrzymywanych barakach, zwanych szumnie „gospodami dla emigrantów“. Wykończono wreszcie budowę kościółka i usunięto sterczące tak długo rusztowanie, jednakowoż miasteczko nietylko nie rozszerzyło się; lecz raczej przeciwnie – podupadło i uległo wyludnieniu. Rzecz naturalna: wraz ze zwinięciem czynności kolonizacyjnych wynieśli się urzędnicy, tworzący tu dawniej elitę towarzystwa i wnoszący ożywienie w ospałe środowisko mieszkańców zapadłego kąta Brazylji.
Ja w szczególności odczułem brak dwóch ludzi, dobrych mych znajomych, a wielce po-