Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/216

Ta strona została uwierzytelniona.

kości siedzib człowieka, zwierz ten trzyma się dziewiczych lasów i jedynie o zmierzchu opuszcza swą kryjówkę. Próbowałem kilkakrotnie polować nań, ukrywając się zwyczajem miejscowym w pobliżu jego ścieżki. Udało mi się raz nawet doczekać w ten sposób tapira, ciemność jednak panowała taka, że, nawet słysząc sapanie przechodzącego zwierzęcia, nie mogłem dostrzec jego kształtów. Nie uważałem za właściwe strzelać w takich warunkach, gdyż przygoda ze zranionym lekko, a więc rozjątrzonym tapirem nie należy do przyjemnych, zwłaszcza w ciemności.
Gdy docieraliśmy do środka lasu, towarzysz mój pochwycił mię nagle za ramię.

— Pára, pára[1] — zawołał przytłumionym głosem i jął pośpiesznie dobywać olbrzymi swój kordelas. Zamarliśmy w milczeniu: naraz z rozmaitych stron ozwały się chrząkania. Byliśmy w samym środku żerującego stada dzików. Położenie było nader groźne, zwłaszcza że w pobliżu nie było drzew, mogących stanowić schronienie, jeno olbrzymy gładkopienne oraz gęste, lecz niskie i wątłe zarośla. W takich warunkach rozpoczynać walkę byłoby szaleństwem, to też żadnemu z nas nie przyszło nawet na myśl użyć broni palnej. Przycupnęliśmy w milczeniu, by przeczekać burzę, ufa-

  1. Wym. pára — stój.