Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

wrzało życie: co chwila przebiegały wagony tramwaju elektrycznego, pędziły zaprzężone w kilka koni lub mułów wehikuły. Niedaleko od nas stała stara fregata portugalska. Grano pobudkę.
Stolica Portugalji Lizbona odległa jest od portu Leixoes zaledwie o parę godzin drogi, że zaś postój naszego statku trwał tu znacznie dłużej, więc, pomimo fatalnej pogody, wybraliśmy się na zwiedzenie miasta. Przechodzi wszelkie pojęcie, do jakiego stopnia kosmopolityczny pokost zatarł indywidualność wielkich miast! Przechodząc ulice Lizbony, miałem wrażenie, że znajduję się w Paryżu, Berlinie lub Wiedniu: te same twarze, domy, ubiory, te same sklepy i wystawy, tramwaje i automobile. Zaledwie drobne, wymagające baczniejszej uwagi cechy pozwalają nam orjentować się, że jesteśmy w Portugalji: a więc południowa roślinność na klombach i trawnikach, oryginalne, z kawałków marmuru ułożone chodniki, wreszcie zaś sami mieszkańcy — mali, szczupli, nader ruchliwi i ożywieni. Do oryginalności Lizbony zaliczyć także należy małe balkoniki, umieszczone przy prawie każdem oknie, zazwyczaj gustownie udekorowane żywemi kwiatami i piękniejszemi od nich czarnookiemi mieszkankami miasta.
Po dziesiątej wracałem na statek. Otoczył mię rój sprzedających pocztówki chłopców,