Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

również tylko w ojczystym języku. Pewnego pięknego wieczoru spotykam w zacisznym zakątku pokładu gruchającą parę, do uszu mych dochodzą wyraźnie dźwięki mowy nie mogę tylko rozpoznać, w jakim języku prowadzi rozmowę warszawianka z Hiszpanem. Później miałem sposobność widzieć raz jeszcze ową niewiastę, w zacisznym ogródku, pod cieniem rozłożystej akacji w Kurytybie: tym razem dyskutowała z zapałem z przystojnym Brazyljaninem. Bajeczne zdolności lingwistyczne!
Na wysokości wysp Kanaryjskich podróżni wyletnili się, każdy włożył coś białego — jeśli nie całe ubranie, to choć buty lub spodnie. Wyspy Zielonego Przylądka przemknęły w oddali, jak ostro zarysowane chmury. Od czasu do czasu z toni wysuwał się ciemny grzbiet rekina (Carcharias glaucus); widok jego ponurej postaci działał na podróżnych w sposób tak podniecający, że dobywszy rewolwerów rozpoczynali bezcelową kanonadę, dopóki kapitan nie wdał się w tę sprawę i nie przyaresztował broni, tak skutecznej w walce z rekinami. Czasami też widzieliśmy stada delfinów (Delphinus delphis), które koziołkowały, płynąc na wyścigi ze statkiem. Coraz częściej nad powierzchnią wody sunęły gromady ryb latających, czyniąc niekiedy wrażenie padającego poziomo gradu. Ryby te (Exo-