Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

W przeddzień przejazdu przez równik zostaliśmy zaalarmowani niezwykłemi odgłosami: statek zahuczał, zagwizdał, rozległ się łoskot bębna i huk rakiet — ukazał się „tryton“, który zapowiedział na dzień jutrzejszy wstąpienie na pokład jego królewskiej mości Neptuna. Gwar i oklaski, jakiemi to oznajmienie zostało przyjęte, uczyniły zgiełk tak nieznośny, iż uciekłem na swój stały punkt obserwacyjny — tył statku, za co wynagrodzony zostałem widokiem tak pysznym, jakiego nie widziałem oddawna. Niebo porysowane ciemnemi chmurami, przez które przedzierał się księżyc i srebrzył wierzchołki fal, biegnące spokojnie i równo aż hen — ku krańcom widnokręgu. Za okrętem nieskończonem pasmem ciągnął się błękitnie-świetlisty szlak fosforyzujący...
Nazajutrz odbyły się uroczystości „neptunowe“. Na specjalnie na ten cel wzniesionej estradzie zasiadł Neptun z małżonką w asystencji pastora, pisarza i dwóch czarnych policjantów. Nowicjuszów golono olbrzymią brzytwą, następnie zaś „chrzczono“ ich w głębokiej i obszernej kadzi. „Ochrzczonym“ wydawano patenty na przejazd równika.
Wieczorem w salonie klasy I-ej odbył się bal kostjumowy – panie wystąpiły w ubiorach marynarzy. Statek nasz zatrzymał się właśnie u brzegów wyspy Fernandes Noronha, lecz