Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

Do napoju tego, zwanego „chimarâo“[1] mieszkańcy Parany są tak przyzwyczajeni, iż żaden nie ruszy się z domu, dopóki nie wypróżni kilka kuj; podobnie po powrocie przedewszystkiem zabierają się do chimaronu. Jeżeli gość zawita do domu, niezwłocznie na scenę występuje kuja. Powszechnie utrzymują, na co i ja się zgadzam poniekąd, że wypicie mathe usuwa zmęczenie, dodaje energji i siły.
W powrotnej podróży na okręt, trwającej niecałe pół godziny, nasza łódź motorowa była napastowana przez jakiegoś potwora morskiego, który, jak nam się zdawało, zamierzał ją zatopić. Okazało się wszakże, że była to tylko płaszczka (Raja), która z niewiadomych nam przyczyn narobiła wiele hałasu, bałwaniąc gładką, jak tafla szklana, zatokę.
W nocy Hohenstaufen odpłynął do kresu swej podróży — Santos.

Była gorąca i duszna poobiednia godzina, gdy statek dosięgnął przystani. Nad miastem unosiła się lekka mgła — opary z bagnistej rzeki Cubatao — przysłaniająca wznoszące się nad portem wzgórza Monserrate. Jak zwyczaj każe, pierwsza z wizytą na nasz statek pośpieszyła policja. Odczytując z listy pasażerów nazwiska, urzędnik policyjny tak przekrę-

  1. Wym. szimarą.