— Owszem. Pochwaliłbym ten zamiar, gdybym nie miał względem siebie innych. Jesteś już dość dorosły, bym mógł z tobą o tem mówić. Wiesz zapewne, że ród Domaszków słynął z tego, że wydał Mikołaja, znakomitego kronikarza, Bolesława, biskupa i autora kalendarza łowieckiego, wreszcie Dominika, który pisał fraszki. Słowem ród nasz służył kulturze naszego narodu piórem i umysłem. Otóż, mój chłopcze, dziad twój, a mój ojciec, świętej pamięci Ksawery, Panie świeć nad jego duszą, zwierzył mi się, że w swoim czasie, kiedy zaledwie był po ślubie ze swoją drugą żoną, a twoją babką, poznał w Paryżu naszego wieszcza Juljusza Słowackiego.
Pan Cezary odsapnął, poprawił szkła i mówił dalej:
— Twoja babka, a moja najdroższa matka, świętej pamięci Melanja, była wówczas słynna z piękności, a nadto wykształcona i różnemi talentami obdarzona. To też poznawszy wielkiego poetę nietylko uczuła do niego skłonność, lecz i jego uczucia wzbudziła.
Tu pan Cezary chrząknął i poprawił się w fotelu.
— Zaznaczyłem już, że uważam ciebie za dość dojrzałego, byś z powagą przyjął, co ci powiem i pojął doniosłość faktu, odsłoniętego mi przez świętej pamięci Ksawerego. Tedy dziad twój powziął podejrzenie, że miłość twojej babki do naszego wieszcza nie pozostała bezowocną i że ojciec twój, a mój nieboszczyk brat Teodor, nie był synem jego, Ksawerego, lecz właśnie wielkiego poety Juljusza Słowackiego. Czy rozumiesz?
Józef poczerwieniał, jak burak:
— Rozumiem, stryjaszku.
— Będąc człowiekiem mądrym, dziad twój nietylko z tego powodu nie rozpaczał, lecz przeciwnie, cieszył się, że oto w jego rodzie przechowa się krew wieszcza, a chociaż babka twoja, jak to każda kobieta zaprzeczała i nie przyznawała się, jednakże są podstawy do twierdzenia, że ojciec twój był synem... hm... naturalnym Juljusza Słowackiego.
Pan Cezary odsapnął i westchnął:
— Niestety, świętej pamięci mój brat tylko w młodości zdradzał większy pociąg do pióra. Pisał wiersze wielce udatne, a nawet piękne. Później, kiedy to masowe szaleństwo ogarnęło ludzi o zapalonych głowach, poszedł z nimi przeciw monarsze i władzom. Jak wiesz to zapewne, ojczyzna na tem awanturnictwie nic nie zyskała, natomiast winowajcy stracili niemal wszystko, co, posiadali. Twój ojciec spędził długie lata na wygnaniu, a gdy powrócił był już tak niezdolny do odnalezienia w sobie odziedziczonego genjuszu, jak i do rozsądnego życia. Wówczas to ożenił się z twoją matką.
Pani Domaszkowa stęknęła cicho i poruszyła się, lecz pan Cezary powstrzymał ją ruchem dłoni i mówił dalej:
— Wiesz, że nie mam dzieci i że ty jesteś jedynym, ostatnim potomkiem naszego rodu, jeżeli nie de facto, to w każdym razie z nazwiska. Otóż...
— Jest jeszcze Hanka — nieśmiało wtrącił Józef.
— Naucz się, mój chłopcze, nie przerywać starszym. Twoja siostra jest dziewczyną i z chwilą wyjścia zamąż zmieni nazwisko. Zatem baczną uwagę zwracałem na twoj nauki, chcąc sprawdzić, czy chociaż w drugiem pokoleniu nie przejawiły się talenty wieszcza.
Sięgnął do szuflady i wydobył gruby plik zeszytów.
— Czytając te twoje wypracowania doszedłem do poglądu, że masz zdolności literackie. O, tu naprzykład, w opisie burzy jest zdanie — pan Cezary odszukał potrzebną stronę i przeczytał:
„Niebo grało jak organy, pioruny wybijały werbla na matce ziemi...“, albo tu o życiu Puszkina: — „sużdzieno było słomat’ etoj wielikoj duszie jeja archangielskija krylja“...
Józef spłonął, jak piwonia.
— Nie będę zresztą — ciągnął pan Cezary — przytaczał przykładów. Wystarczy jeżeli powiem, że dla sprawdzenia swego sądu pokazałem te kajety redaktorowi Szmigielskiemu, który na literaturze zna się, jak mało kto, a on również był zdania, że masz zadatki na to, by stać się literatem, a może nawet, przy sumiennej i cierpliwej pracy, poetą. Wówczas postanowiłem tak pokierować twojem wykształceniem, byś mógł z czasem przyczynić się do opromienienia naszego nazwiska nowym laurem sławy.
Józef był wręcz przestraszony. Zamiary stryja Cezarego, były dlań czemś tak niespodziewanem, tak przerażającem, że już chciał powiedzieć o tej burzy z organami, że naprawdę to ściągnął ją od Buszla, a Puszkina przepisał z przedmowy do „Jewgienija Oniegina“.
Jednakże stryj mówił dalej swoim równym poważnym głosem, mówił o wielkiej roli piśmiennictwa, o zasługach rodu Domaszków, o potrzebie trzeźwego stosunku do rzeczywistości, o szkodliwej naiwności burzycieli spokoju...
Józef wodził oczyma po dostojnej postaci stryja, po złocistych bronzach, po biurku, na którem z powagą kiwały głowami dwie porcelanowe figurki Chińczyków, jakby przytakując temu, co mówił stryj Cezary. Spojrzał na siedzącą na brzeżku krzesła matkę, na swoje czerwone ręce i znowu na brodę pana Cezarego.
— Tedy, mój chłopcze, powiedz, czy przyjmujesz moją wolę i czy chcesz się do niej zastosować?
Strona:PL Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Kiwony.djvu/11
Ta strona została skorygowana.
T. Dołęga-Mostowicz 10
Kiwony
POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA.
(D. c. n.).