Ta strona została przepisana.
Wreszcie statek zawinął do cudnej przystani
I o ląd trącił piersią z spienionej otchłani,
Ale długo w noc jeszcze – na skalistym brzegu
Leżałem a jezioro – tak głucho szumiało,
Gwiazdy drżały, fal tyle u stóp mi skonało,
Jak wspomnień w smętnym życia pielgrzymiego
biegu....
I wały tak ponuro tłukły rozbrzyźnięte
O skały, dokąd biegły miotane wichrami,
Że zdawało mi się marząc dziecka wspomnieniami,
Że mi do stóp przyniosły zkądś serce pęknięte!