Strona:PL Tarnowski-Szkice helweckie i Talia.djvu/046

Ta strona została przepisana.

za dawną harmonią, ale pod wpływem pewnej myśli tajemniczej trzymała się w stanowisku zaczepno odpornem…. Trzy lata – mówił, już nieco gorzko Henryk, siadłszy na podnóżku przy jej krześle, nierad, że jak zwykle nie bawi się jego włosami, a głaszcze tylko spoczywającego obok terrneuwa, – trzy lata szczęścia zbiegło nam jak trzy godziny w raju – nie widziałem chmurki na twoim czole, a jeźlim widział jaką, tom ją umiał z niego zcałować, i ty moje odżegnać umiałaś… a dziś? – czyż ta bagatela miałaby… czy ten rys twojego charakteru byłby mi dotąd uszedł nieznany?...

Nie wzięłaś przecie mojej dłuższej rozmowy z Mimozą za…. Prawda, lubię jej rozmowę, – ale moja droga, rozmowa poety z każdą kobietą wygląda dla kogoś, co nie zna ludzi, na to, jak gdyby się w niej kochał, a tylko z ta, w której się prawdziwie kocha, rozmawia jak gdyby chciał ją otruć i nienawidził ją namiętnie….

Czy może jaki inny powód?... nie! nie! nie ! ty nie możesz pamiętać przykrości i przykrością odpłacać, raptem wprost przeciwną istotą stać się nie mogłaś… nie! To byłoby kamień cisnąć w niebieskie, ciche zwierciadło twego ideału…. Klotyldo moja! Jeden twój uśmiech wynagradzał mi tyle! – tyle smutnej przeszłości….

Przypomnij sobie poznanie nasze. – Ten