kami, rzekł: – No więc zadaj mi jaką pokutę – po której będzie z nami znowu jak dawniej – i usiłował żartować – ale usiłował tylko.
– Dobrze! – odrzekła, wznosząc głowę jasnowłosą, z źle ukryta radością – pokutą twoją będzie – żebyś coś dla mnie napisał – a wtedy…
– Zgoda!... zawołał Henryk
– O – zobaczemy.
– Zgoda! zgoda! – zawołał – tak dawno nic nie robiłem – napiszę ci jaką próbę dialogu i jeszcze co drugiego – wybierzesz co zechcesz – zamykam się na drugie trzy dni. – Daj mi tymczasem tę bransoletkę. Przez ten czas – pomyśl o mnie, rzekł całując jej czoło, a po chwili dodał wracając: – tylko zmiłuj się, z suknią nie przysuwaj się za blisko do komina – a uważaj żeby się nasza Ernestynka nie przeziębiła – i rozmyśl rzecz dobrze! – dodał z przyciskiem –żebym ja nie umilkł! – i zamknął drzwi za sobą. – –
– Henryku! Mój drogi Henryku!... zawołała zrywając się jak strwożone ptaszę – i jednym rzutem była przy drzwiach – ale drzwi były zamknięte, a tylko odgłos coraz dalszych kroków gubił się w po komnatach znikając. . . .